Nazwa tego deseru przyjęła się u nas od nazwy formy, w której go robię. Galaretkę można oczywiście robić w każdej foremce, misce, pojemniku... Na górną część możemy użyć takie owoce jakie lubimy, ja tym razem wybrałam mieszankę owoców leśnych. W zależności od tego jak słodkie desery lubimy, owoce można dosłodzić, ja jednak nie zawsze to robię. Kwaskowy smak owoców fajnie się uzupełnia ze słodkim kokosowym dołem.
Składniki:
mleko kokosowe
owoce mrożone 1 opakowanie
stewia - ilość wg uznania
agar agar 4-6 łyżeczek
Mleko kokosowe wlewamy do rondelka, dodajemy 1-2 łyżeczki stewii i 2-3 łyżeczki agaru. Mieszamy dokładnie by nie było grudek. Zagotowujemy i gotujemy chwilę cały czas mieszając. Przelewamy do foremki i odstawiamy do wystygnięcia i stężenia. Agar tężeje dużo szybciej niż żelatyna, już w 30 stopniach.
Owoce rozmrażamy wcześniej. Gdy kokosowa galaretka będzie tężała, robimy to samo z owocami. Przelewamy je razem z sokiem, jaki się zrobił po rozmrożeniu owoców. Dodajemy agar i stewię (lub inny słodzik, może być syrop daktylowy lub klonowy). Mieszamy dokładnie by nie było grudek. Zagotowujemy i gotujemy chwilę cały czas mieszając. Przelewamy na stężałą masę kokosową. Całość schładzamy przed podaniem.
Smacznego :)
Wygląda cudownie :):)
OdpowiedzUsuń