Menu

niedziela, 20 grudnia 2015

Skandynawska zupa rybna


W moim domu podczas Wigilii zazwyczaj jadamy zupę rybną, taką w wersji na słodko z rodzynkami, migdałami i chrupiącymi grzankami. W tym roku postanowiłam jednak trochę odbiec od rodzinnej tradycji. Święta będą u nas wyglądały inaczej niż co roku, więc i menu niech się trochę zmieni. Tę zupę robiłam już kilka razy, jest pyszna i wykwintna. Jeśli nie chcecie lub nie dacie rady spędzić za dużo czasu w kuchni, to tym bardziej ją polecam gdyż przygotowuje się ją bardzo szybko. Nie potrzeba też do niej dużo wymyślnych składników, głównymi są łosoś i krewetki, które nadają jej tego wyjątkowego smaku. 

Składniki:
500g łososia (najlepiej filety)
250g krewetek
1 duży korzeń pietruszki
2 małe cebule
2 ząbki czosnku
2 czerwone papryki
1 łyżka masła klarowanego
700ml wody
200ml śmietany 18%
1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
pieprz
koperek

Paprykę przekrawamy na pół i kroimy w paski, pietruszkę w cienkie plasterki, cebulę i czosnek w kosteczkę. Na patelni rozgrzewamy masło i dodajemy pokrojone warzywa. Smażymy około 5 minut od czasu do czasu mieszając, dodajemy przecież i mieszamy do połączenia składników. Następnie całość przekładamy do garnka, zalewamy wodą i śmietaną. Mieszamy i zostawiamy do zagotowania. Gotujemy na małym ogniu około 15 minut aż warzywa zmiękną. Doprawiamy pieprzem. Dodajemy pokrojonego w kostkę łososia i gotujemy chwilkę 3-5 minut. Po tym czasie dodajemy krewetki i gotujemy jeszcze 3 minuty. Zupę przelewamy do miseczek i posypujemy posiekanym koperkiem. 

Smacznego :) 




Zimowy ObiadZupa na jesień - edycja 2Wytrawne potrawy wigilijne

sobota, 19 grudnia 2015

Migdałowe pierniczki paleo


Jeśli nie macie czasu na pieczenie świątecznych ciasteczek, a chcielibyście w te dni zjeść coś wyjątkowego, to ten przepis jest idealny. Pierniczki są bardzo aromatyczne i intensywne w smaku, na pewno wyjątkowe. Poza tym są bez glutenu, bez mąki, bez cukru czyli bez wszystkich zbędnych składników, za to z mnóstwem świątecznych smaków. Warto je zrobić, choćby na ostatnią chwilę :)

Składniki (na około 10 ciasteczek):
1 szklanka mąki migdałowej (zmielone migdały)
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka imbiru
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki przyprawy do piernika (bez cukru)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli (1/8 łyżeczki)
1 łyżka erytrolu
3 łyżki płynnego oleju kokosowego (lub masła klarowanego)
ziarenka i miąższ z połowy laski wanilii 
1-2 łyżki wody

Mąkę łączymy z przyprawami, proszkiem do pieczenia i erytrolem. Następnie dodajemy olej kokosowy i całość mieszamy. Masa będzie bardzo lepka, dodajemy trochę wody i zagniatamy ciasto. Gdy wszystko będzie dokładnie połączone, to łyżką nabieramy ciasto i wilgotnymi dłońmi formujemy ciasteczka. Ja najpierw robię kule a następnie je spłaszczam. Pieczemy przez 10 minut w piekarniku nagrzanym do 175 stopni. Po upieczeniu ciastka wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Na początku, gdy będą jeszcze ciepłe mogą być miękkie ale później nieco twardnieją.

Smacznego :)



środa, 16 grudnia 2015

Burger w bułce z kalafiora bez glutenu paleo


Od dłuższego czasu nie jem pieczywa. Ogólnie staram się też nie jeść innych produktów mącznych ale to różnie bywa. Nie jestem na żadnej diecie, po prostu odżywiam się tak, by mieć przyjemność z jedzenia, czuć się dobrze i mieć świadomość, że jedząc dbam również o swoje zdrowie. Choć muszę przyznać, że jedząc wg zasad kuchni paleo czuję się naprawdę dobrze i dlatego też ostatnio robię coraz więcej tego typu dań. Tym razem skusiłam się na hamburgera, którego na pewno będę częściej robić. Zamiast standardowego pieczywa zrobiłam takie z kalafiora. Jest naprawdę pyszne i zdrowe i w porównaniu do pieczenia drożdżowych bułek, to robi się je jeszcze szybciej. 

Składniki
Chlebki:
1 kalafior
pół kulki sera mozzarella
1 jajko
pieprz

Są dwa sposoby na przygotowanie kalafiora. Jeden wymaga użycia kuchenki mikrofalowej. Ja robiłam jednym i drugim sposobem i w sumie wychodzi tak samo szybko.

Sposób I - kalafiora kroimy na różyczki, myjemy i w malakserze rozdrabniamy na małe cząsteczki, tak zwany ryż. Ja to robiłam partiami ale miksujemy dosłownie kilka sekund. Ważne aby moc urządzenia nie była za wysoka, gdyż nie chcemy, żeby wyszło nam puree. Następnie taki "ryż" umieszczamy w misce i wkładamy do mikrofali. Gotujemy na najwyższej mocy przez 8 minut.

Sposób II -  kalafiora kroimy na różyczki, myjemy i gotujemy na parze przez około 5-8 minut, by był lekko podgotowany. Następnie różyczki umieszczamy w malakserze i rozdrabniamy na tak zwany ryż. Ważne aby moc urządzenia nie była za wysoka, gdyż nie chcemy, żeby wyszło nam puree.

Następnie umieszczamy ugotowany kalafiorowy ryż na kuchennym ręczniku albo złożonej na pół pieluszce tetrowej. Zawijamy i wykręcamy, żeby pozbyć się nadmiaru wody. Kalafior musi być suchy. Warzywo łączymy z pozostałymi składnikami. Z powstałej masy formujemy kwadraty o bokach około 5 cm. Mi z takiej ilości wyszło 6 kromek. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 220 stopni przez około 16 minut, aż chlebki się przyrumienią. Następnie wyciągamy blachę z piekarnika pozostawiając na niej chlebki jeszcze przez około 10 minut, żeby lekko przestygły, wtedy nie będą się łamać.

Burgery:
0,5 kg wołowiny (lub mielonego mięsa wołowego)
1 czerwona cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżka musztardy dijon
1 jajko
pieprz
szczypta soli (opcjonalnie)

Mięso mielimy. Cebulę i czosnek drobno siekamy, dodajemy do mięsa razem z pozostałymi składnikami. Całość dokładnie mieszamy, najlepiej dłonią, zagniatamy by było zwarte i klejące. Formujemy kotlety. Smażymy na patelni grillowej bez tłuszczu. Będzie ich więcej niż 3 więc można zrobić porcję z podwójnym mięsem. Ja zrobiłam zostawiłam kilka kotletów na następny dzień. Można je też oczywiście zamrozić, usmażone lub surowe.

Podajemy z ulubionymi dodatkami, warzywami, plasterkiem sera, domowym ketchupem lub musztardą.

Smacznego :)




Zimowy Obiad

sobota, 12 grudnia 2015

Najlepsze muffiny dyniowe paleo /kandydatka na Miss Babeczki 2015


Nie pamiętam, czy już pisałam o tym, że dynia jest jednym z moich ulubionych warzyw? Co roku w sezonie zaopatruję się w większą jej ilość i mrożę pokrojoną w kostkę lub w formie puree. Dzięki temu  później, kiedy tylko mam ochotę mogę przygotować coś smakowitego. Dzisiejsze muffiny nazwałam najlepszymi, choć rzadko używam tego stwierdzenia, te jednak naprawdę są wyjątkowe. Połączenie delikatnego smaku nerkowców, słodkiej dyni i pikantnych przypraw naprawdę podnosi tą babeczkę na wyższy poziom :) Dzięki dyni i mące kokosowej, nie ma potrzeby dodatkowego dosładzania ciastka, można za to dołożyć więcej orzechów na wierzch. 

Składniki:
1 szklanka mąki z nerkowców (orzechy zmielone na mąkę)
1/4 szklanki mąki z tapioki (lub ziemniaczanej)
2 łyżki mąki kokosowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli (opcjonalnie)
1/4 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
1 łyżka rozmarynu
1/2 łyżeczki kardamonu
3 jajka
1 szklanka puree z dyni
kilka orzechów włoskich do dekoracji

W misce łączymy ze sobą mąki razem z proszkiem do pieczenia. Dosypujemy resztę suchych składników i mieszamy. Osobno roztrzepujemy jajka, dodajemy do nich puree i miksujemy, by powstała jednolita masa. Następnie masę dyniową dodajemy do suchych składników i całość dokładnie łączymy. Przelewamy do foremek na muffinki i dekorujemy orzechami. Pieczemy przez 20 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika ale pozostawiamy jeszcze przez około 3-5 minut w formie.

Smacznego :)



Miss Babeczki 2015

środa, 9 grudnia 2015

Detoks cukrowy - tydzień drugi

Zaczynamy drugi tydzień detoksu. Ja w tym czasie czułam się bardzo dobrze. Właściwie nie zaobserwowałam większych zmian, do tej pory jadłam jeszcze owoce i właściwie niczego mi nie brakowało. Tym bardziej byłam pozytywnie nastawiona do całego eksperymentu.

Od drugiego tygodnia trzeba jednak już całkowicie zrezygnować z fruktozy. Jeśli więc jeszcze jedliście owoce, używaliście np. miodu czy innych zamienników cukru, to właśnie w tym momencie trzeba powiedzieć sobie STOP.

Odstawiając całkowicie cukier, nasz organizm zacznie się go oczywiście domagać. Dlatego musimy go jakoś zastąpić. Czym? Tłuszczem. Zgadza się. W tygodniu zacznijmy wprowadzać do naszej diety więcej tłuszczu i białka. Dają one poczucie sytości, a poza tym oszukamy trochę nasz organizm. Przykładowo, gdy po obiedzie zawsze sięgaliśmy po coś słodkiego, niech to tym razem będzie garść orzechów. Nie obawiajcie się tego, że przytyjecie. To cukier zmienia się bezpośrednio w tłuszcz, a tłuszcz daje nam energię. Poza tym tłuszcz syci i nie da się nim objadać tak jak cukrem, którego chcemy tylko więcej i więcej. 

Na początku może to być trochę dziwne, ja też musiałam się przestawić, gdyż wcześniej raczej unikałam tłustego jedzenia. Jednak to rzeczywiście działa. Pamiętajmy jednak, aby jeść odpowiednie tłuszcze. Nie chodzi o to, aby nagle objadać się potrawami smażonymi w głębokim oleju. Do smażenia polecam masło klarowane lub olej kokosowy. Śmiało używajmy oliwy z oliwek, oleju lnianego czy z orzechów włoskich. Jeśli jemy nabiał, to niech on będzie pełnotłusty. Tłuszcz pomaga trawić laktozę, więc jeśli mieliście do tej pory problemy po spożywaniu nabiału, może to właśnie będzie rozwiązaniem. Co do tłuszczów zwierzęcych, to nie bójmy się zjeść bekonu, czy skórki z kurczaka, byle nie w nadmiarze. 


W tym tygodniu powoli wprowadzajmy tłuszcz i białko, gdyż detoks i zmiany z nim związane są dość płynne. Ważne jest abyśmy obserwowali sami siebie, to jak się czujemy. Wiadomo, będzie nam się chciało jeść cukier ale uwierzcie mi, że zjedzenie kilku orzechów czy np. wafla ryżowego z masłem orzechowym nas zaspokoi. Nie doprowadzajmy do sytuacji, gdy jesteśmy głodni. Wtedy dużo trudniej jest się oprzeć, a zależy nam raczej na tym aby w możliwie najłagodniejszy sposób przejść przez ten okres. W tym czasie kilka przekąsek więcej nie zaszkodzi. Nawet jeśli będzie Wam się wydawało, że co chwilę musicie coś zjeść, to zjedzcie. Naprawdę, wszystko się później unormuje, a teraz najważniejsze jest to, aby w ogóle przetrwać najtrudniejsze chwile. Najważniejsze, by nie sięgnąć po cukier.

Przykładowe produkty i dania, które na stałe zagościły w moim menu:
- orzechy (włoskie, nerkowca, ziemne, laskowe - to moje ulubione)
- pestki dyni, słonecznika (można je uprażyć i dodać do sałatki czy jogurtu) 
- awokado (dodane do sałatki, pieczone z jajkiem, możemy też zrobić domową nutellę tylko zamiast syropu klonowego dodajmy masła orzechowego, to jest naprawdę pyszne!)
- masła orzechowe (najlepiej domowe a jeśli będziemy kupować, to koniecznie sprawdźmy skład)
- sery (właściwie każdy rodzaj możemy śmiało jeść, moją ulubioną przekąską był wafel ryżowy z masłem orzechowym i plasterkiem żółtego sera - bardzo sycące)
- jajka (mnogość dań jakie można z nich przygotować ciągle mnie zaskakuje ;) śniadanie na słodko? zapraszam na omleta z 2 jajek i łyżeczki kakao podanego z serkiem wiejskim lub jogurtem greckim i posypanego posiekanymi orzechami)
- boczek (możemy posiekać 1-2 plasterki i posypać nim zupę, zachęcam też do zrobienia babeczek z jajkiem, które są pyszne na ciepło i na zimno)
- mleko roślinne (polecam również zaopatrzyć się, a najlepiej robić samemu mleko roślinne, np. orzechowe (kokosowe, z nerkowców) lub jaglane waniliowe, jest pyszną bazą do różnego rodzaju koktajli, puddingów z nasionami chi lub gorących napojów, takich jak kukurydziane kakao - atole).

Powodzenia!


 



sobota, 5 grudnia 2015

Atole - kukurydziane kakao



W chłodne zimowe dni miło jest wypić coś gorącego, rozgrzewającego. Idealnym napojem jest meksykańskie atole, nie dość że gorące, słodkie i gęste, to jeszcze czekoladowe :) zapraszam dziś na kubek pysznego kakaowego napoju w mojej zdrowej wersji bez cukru.

Składniki:
0,6l mleka (proponuję waniliowe)
3 łyżki mąki kukurydzianej
2 łyżki kakao
1 łyżeczka cynamonu
1-2 łyżki syropu z brązowego ryżu

Pół litra mleka wlewamy do rondla, dosypujemy do niego kakao i cynamon i podgrzewamy. Po chwili dodajemy syrop ryżowy. Ja dodaję tylko jedną łyżeczkę ale jeśli będzie dla Was za mało słodkie, śmiało można dodać kolejną. Całość zagotowujemy. W międzyczasie w pozostałym mleku rozpuszczamy mąkę kukurydzianą. Gdy napój zacznie się gotować, dolewamy do niego zimne mleko z mąką. Mieszamy energicznie, żeby nie powstały grudki. Robimy właściwie tak, jak przy gotowaniu budyniu, tylko napój nie będzie taki gęsty ale lekko zgęstnieje. Gorący przelewamy do kubeczków.

Do atole świetnie pasują kruche ciasteczka migdałowo-cynamonowe, które również robi się bardzo szybko.


Jesienne słodkości!

środa, 2 grudnia 2015

Potrójnie czekoladowe ciastka (z czekoladą)


Podczas mojego 8-mio tygodniowego programu detoksu cukrowego nie raz zastanawiałam się, co zjem jak już będzie po ;) oczywiście pomysłów miałam wiele, nie będę tu nawet wymieniać ale w trudnych chwilach to chodziły mi po głowie nawet słodkie bezy albo eklerki z cukierni ;) cóż organizm walczył jakby nie było. W każdym razie z biegiem czasu odchodziła mi ochota na słodycze, tak że nawet w przedostatni dzień stwierdziłam, że w sumie to nic nie będę robić. Jednak dnia, gdy skończyłam detoks mieliśmy w domu małą uroczystość, więc już nie tyle dla siebie ile dla gości zrobiłam takie oto ciastka, a że wtedy od dłuższego czasu nic nie piekłam, to musiało być coś specjalnego. Są pyszne, dla mnie były bardzo słodkie, jedno jadłam na raty ale wychodzą dość duże, można je pokroić na mniejsze kawałki. Jest to kruche ciasto przełożone kremem czekoladowym i oblane czekoladą. Tak sobie dziś pomyślałam, że Mikołaj też by takimi nie pogardził. A Wy jak myślicie? Może zagoszczą u Was w sobotni wieczór obok szklanki mleka.

Składniki
Ciasto:
1 szklanka mąki (u mnie krupczatka ale może być inna, pasują też bezglutenowe)
1/3 szklanki kakao
2 łyżki syropu ryżowego
75g masła
3-4 łyżki mleka

Mąkę mieszamy z kakao i dodajemy resztę składników. Całość zagniatamy, aż ciasto będzie sprężyste i będzie odchodzić od rąk. Wykładamy je na papier do pieczenia, przykrywamy drugim kawałkiem papieru i wałkujemy na grubość około 5 mm. Następnie kroimy w kratkę, tak aby mieć parzystą ilość prostokątów, mi wyszło 16. Mogą też być kwadraty lub koła wycinane np. szklanką, ważne aby były identyczne, bo będziemy je później sklejać. Ciastka wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy 10 minut. Gotowe wykładamy na kratkę do przestygnięcia.

Ganache:
2 łyżki masła
2 łyżki syropu ryżowego
2 łyżki kakao

Masło powinno być w temperaturze pokojowej. Dodajemy do niego kakao i syrop i ucieramy na puszystą masę. Połowę ciastek smarujemy obficie kremem i przykładamy drugim kawałkiem ciastka tworząc markizy.

Polewa:
100g gorzkiej (85-90%) czekolady

Czekoladę łamiemy na małe kawałki i roztapiamy w kąpieli wodnej. Następnie zanurzamy w niej nasze markizy, tak aby całe były pokryte polewą. Odstawiamy do przestygnięcia polewy.

Smacznego :)



https://sklep.egmont.pl/ksiazki/literatura/p,moje-wypieki-wielki-powrot,11303.html
Prezenty na Mikołajki IIMoje wypieki. Wielki powrótJesienne słodkości!

niedziela, 29 listopada 2015

Detoks cukrowy - tydzień pierwszy

Rzucenie cukru nie jest łatwą sprawą. Ja zakończyłam 8-tygodniowy program detoksu dopiero 3 tygodnie temu. Z jednej strony jeszcze dokładnie pamiętam jak to było przed i w trakcie detoksu, z drugiej jednak aż trudno mi uwierzyć, że naprawdę nie ciągnie mnie teraz do cukru! Oczywiście znajdą się osoby, które powiedzą, że przecież cukier jest potrzebny do prawidłowego funkcjonowania. Oczywiście, że tak! Sęk w tym, że potrzebujemy go o wiele mniej niż rzeczywiście go spożywamy. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca spożycie cukru do 25g dziennie, czyli około 5-6 łyżeczek. Dla kogoś, kto je tak jak ja jadłam, to może się wydawać dużo, bo przecież nie słodzę kawy, herbaty, nie piję napojów gazowanych (10 łyżeczek w puszce napoju), nie jem fast foodów... no tak, tylko cukier ukryty w dzisiejszych czasach niestety znajduje się w większości produktów. Np. w jednej łyżce keczupu znajduje się 1 łyżeczka cukru :/ tak więc w postaci ukrytej i ja jadłam cukier. Poza tym miód, owoce suszone zawierają mnóstwo uzależniającej fruktozy. Nawet jeśli nie jemy ich w zwykłej postaci, sprawdźcie skład pierwszego lepszego batonika "bez cukru", jest napakowany suszonymi owocami i miodem, a to jeszcze nie jest najgorsze, bo większość ciągle zawiera syrop glukozowo-fruktozowy.

Wracając do ilości cukru jaką spożywałam, to u mnie było około 30-35 łyżeczek! Nawet jeśli nie był to cukier w czystej postaci, tylko "zdrowy" cukier, to on też uzależnia. Dlatego na czas detoksu trzeba odstawić każdy cukier, każdy produkt który zawiera fruktozę, nie ważne czy jest to sos sojowy, batonik energetyczny bio czy czysty miód od znajomego bartnika, świeże owoce i soki owocowe. Po prostu trzeba pójść na całość. Będzie paskudnie ale tylko przez pewien czas, u mnie najgorszy był 3 i 4 tydzień, niektórzy męczą się przez 6 tygodni ale później jest już tylko lepiej i jak obiecuje Sarah Wilson już zawsze będziemy czuć się wolni ;) u mnie to dopiero 3 tygodnie ale jak na razie się sprawdza :)


No to zaczynamy!
Weźmy głęboki wdech i powoli wypuśćmy powietrze... Spokojnie, nie będzie źle, pierwszy tydzień jest całkiem przyjemny. Chodzi o to, że nie przestajemy jeść cukru od teraz, po to jest pierwszy tydzień, by łagodnie przygotować organizm do odstawienia. Pomyślcie sobie ile cukru zjadacie i w jakich produktach najczęściej. Wybierzcie część z nich, ja bym nazwała ją tą najgorszą i z niej zrezygnujcie. Niech to będzie taka rozgrzewka. Bezpośrednie zakazy najłatwiej się łamie, a w ten sposób delikatnie będziemy oczyszczać nasz organizm. Wg programu jest to pierwszy tydzień, jeśli jednak będziemy czuli że potrzebujemy więcej czasu, można go przedłużyć do dwóch. Pamiętajmy tylko aby nie zostać na tym etapie. Polecam też podejście, o którym pisałam w poprzednim poście "a co mi zależy spróbować". Wtedy w głowie nie będzie nękała nas myśl, że czegoś nie możemy, że zabrania nam się tego, tak jak jest przy niektórych dietach. Tak jest o wiele łatwiej. Jeśli macie możliwość rzucania cukru razem z kimś innym, to naprawdę ułatwia sprawę, bo można się wspólnie wspierać i motywować. Fajnie, gdyby to był ktoś z domowników, gdyż sprawy na pewno nie ułatwi nam patrzenie jak inni się zajadają ciastkami... jeśli nie, to może chociaż ktoś z kim będziemy w kontakcie, tak żeby było z kim przybić sobie piątkę (choćby wirtualną) po każdym dniu :) jeśli nie znajdziecie nikogo takiego, to nie jest to też wymówka. Zawsze możecie napisać do mnie :)

"Im mniej cukru w Twoim organizmie w chwili wkraczania w 2. tydzień, tym łatwiej Ci pójdzie"

Ja aby zmniejszyć ilość spożywanego cukru w pierwszym tygodniu zrezygnowałam z miodu i suszonych owoców. Nie jadłam już wtedy innych zamienników cukru (syrop daktylowy, z agawy itp), nie jadłam kupnych słodyczy, nie piłam napojów gazowanych ani soków. Dlatego to jest bardzo indywidualna sprawa. Mogłam sobie powiedzieć, że w sumie inni jedzą dużo więcej niż ja więc w sumie nie muszę nic ograniczać w pierwszym tygodniu ale to by było oszukiwanie samego siebie, poza tym później byłoby mi zapewne trudniej.

Poniżej kilka rad, jak delikatnie zmniejszyć ilość cukru w naszej diecie:
- zamiast kanapki z dżemem - kanapka z masłem orzechowymi plasterkiem awokado lub papryki;
- nabiał zamieńmy na pełnotłusty, ten o obniżonej zawartości tłuszczu często zawiera dodatkowy cukier; jogurt grecki zamiast owocowego
- do owsianki dodajmy orzechy i świeże owoce zamiast suszonych
- woda i herbata zamiast napojów gazowanych
- w kinie popcorn zamiast cukierków
- po obiedzie ser zamiast deseru
- jeśli słodzicie herbatę czy kawę zmniejszcie ilość cukru o połowę a za to dodajcie mleka (jest słodkie a nie zawiera fruktozy)
- jeśli musicie wypić napój gazowany, wybierzcie ten w wersji light ale jest to dozwolone tylko w pierwszym tygodniu ;)

Polecam również zaprzyjaźnić się z wanilią, cynamonem i orzechami, szczególnie kokosem. Te produkty nie raz pomogły mi w trudnych chwilach. Warto włączyć je do jadłospisu już na samym początku. Są pozbawione fruktozy i słodkie! Na początku może nie tak bardzo ale w miarę upływu czasu smak będzie się nam zmieniał. Teraz gdy zamawiam latte w kawiarni posypuję ją sobie cynamonem i dla mnie jest bardzo słodka i aromatyczna i o ile lepsza od tych smakowych dosładzanych sztucznymi syropami!

"Kiedy mówię o rzucaniu cukru, mam na myśli fruktozę"

To właśnie fruktoza ma działanie uzależniające. Niebezpieczna jest ta sztucznie dodawana do produktów, jednak na czas detoksu trzeba całkowicie wyeliminować ją z naszego jadłospisu. Dlatego nie możemy jeść również świeżych owoców ale to po pierwszym tygodniu dopiero :)

Kilka faktów, dlaczego fruktoza jest naszym wrogiem:
1. Fruktoza sprawia, że więcej jemy.
2. Fruktoza zmienia się bezpośrednio w tłuszcz.
3. Hamuje funkcjonowanie układu odpornościowego.
4. Przyspiesza proces starzenia i zwiększa ryzyko demencji.
5. Ma związek z rozwoje raka piersi, jajników, prostaty, odbytnicy, trzustki, płuc, woreczka żółciowego i żołądka.
6. Powoduje nadkwasotę i niestrawność.

Podsumowując w pierwszym tygodniu ograniczamy spożycie fruktozy. Każdy swoją miarą, nie powinno to sprawić Wam większego problemu po pierwsze dlatego, że to tylko ograniczenie, a po drugie w końcu jesteśmy zmotywowani i pozytywnie nastawieni i pełni wiary we własne siły!




















Jeśli zdecydujesz się na podjęcie wyzwania i przejdziesz przez pierwszy tydzień napisz proszę jakie są Twoje odczucia. Jestem ciekawa, czy będzie podobnie jak u mnie, a może coś Cię zaskoczy? Jak by nie było, to trzymam kciuki :)

środa, 25 listopada 2015

Pesto z jarmużu z jajecznicą


Coraz więcej osób sięga po jarmuż, jest on i moim ulubieńcem. Nie bez powodu nazywany jest królem warzyw! Jest bogatym źródłem żelaza, wapnia, witamin. Szczególnie A, C i K. Polecany jest również podczas oczyszczania organizmu, dzięki temu że zawiera chlorofil, błonnik i siarkę jest idealny przy detoksie wątroby. Najczęściej przyrządzamy z nim smoothie i koktajle, jest to też najłatwiejsze jego użycie. Sama pijam takie często. Teraz jednak, gdy jest na niego sezon i coraz częściej możemy kupić świeży jarmuż na lokalnych bazarkach, polecam Wam włączyć go do swojej, nawet codziennej diety. Prostym sposobem na wykorzystanie liści jarmużu jest zrobienie z niego pesto. A pesto możemy już używać do czego tylko będziemy chcieli. Popularnie z makaronem, jako smarowidło, dodatek do mięs, ryb czy gotowanych warzyw... lub tak jak ja dzisiaj z jajecznicą na śniadanie. 

Składniki
Pesto:
1 pęczek jarmużu (same liście, łodygi są twarde i ciężkostrawne)
2 gałązki szczypioru
2 ząbki czosnku
4 łyżki oliwy z oliwek
sok z 1 cytryny
1/4 szklanki tartego parmezanu (lub innego twardego sera)
pieprz do smaku

Jarmuż gotujemy na parze przez około 3-4 minuty. Następnie blendujemy go z resztą składników do powstania jednolitej masy. Pesto możemy przechowywać w lodówce do tygodnia lub zamrozić pod warstwą oleju.

Jajecznica (porcja dla 1 osoby):
3 jajka
1 kopiasta łyżka pesto
pół łyżeczki masła klarowanego
3-4 łyżki zielonego groszku ugotowanego na parze

Na roztopione masło wbijamy jajka. Mieszamy, gdy zaczną się ścinać delikatnie przekładamy je na drugą stronę. Po chwili dodajemy pesto i delikatnie mieszamy. Po około minucie zdejmujemy patelnię z palnika ale jajecznicę jeszcze na niej zostawiamy. Po chwili delikatnie mieszamy i sprawdzamy, czy jest odpowiednio usmażona. Podajemy z ulubionymi warzywami, np. zielonym groszkiem.

Smacznego :)




Kuchnia wegetariańska i wegańskaMenu dla diabetyka Zdrowe, ciepłe śniadanie w jesiennym klimacie

niedziela, 22 listopada 2015

Jak i dlaczego rzuciłam cukier

Tym razem chciałam napisać trochę inny post niż zwykle i tym samym zapoczątkować serię takich postów na blogu. Nie będzie w nim przepisów, jednak mam nadzieję, że znajdą się inne przydatne informacje :) jak już może zauważyliście w moich daniach nie używam cukru. Właściwie, to już w pierwszym poście o tym wspominałam. Przypomnę więc tylko, że od roku nie używam w ogóle białego/brązowego cukru we wszystkich daniach i napojach przeze mnie przygotowywanych. Powiem szczerze, że pomimo tego, że jestem miłośniczką słodkiego smaku wcale nie było mi trudno zrezygnować z cukru. Dlaczego? Zapewne dlatego, że po prostu zamieniłam go na inne substancje słodzące, które uważałam za zdrowe. Teraz uważam, że trochę wpadłam w pułapkę "zdrowego" odżywiania. Z drugiej strony tzw. rzucenie cukru wcale nie jest łatwą sprawą, gdyż większość z nas jest od niego uzależniona. Osoby nie jedzące słodyczy nadal spożywają cukier w nadmiernych ilościach nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jest to ukryty cukier, który producenci żywności dodają do swoich produktów.

Jak już wspomniałam rezygnując z białego cukru zamieniłam go na słodziwa takie jak miód, syrop klonowy, daktylowy, ksylitol, stewię i moje ulubione - owoce suszone! Było super, bo przecież zdrowo się odżywiałam a do tego smacznie :) Nie mówię, że te substancje są złe, jednak trzeba zachować umiar w ich spożywaniu. Gdy zjemy kawałek ciasta z syropem klonowym raz na jakiś czas, to nie będzie nic złego, jednak słodząc codzienną (oby jedną) kawę dwoma łyżeczkami miodu zamiast cukru tak naprawdę oszukujemy sami siebie. A tak właśnie u mnie było. O ile wcześniej mało piekłam, gdyż dbałam o linię ;) to gdy zaczęłam piec bez cukrowo czasami nie było dnia bez jakiejś, choćby małej, słodkości. Albo zamiast zjeść jeden kawałek ciasta, jadłam 3, bo to przecież takie zdrowe i bez cukru. W moim przypadku dodatkowym bodźcem do zajadania się słodyczami są różne smutki. Tak miałam zawsze, odkąd pamiętam. Coś się nie udało, to na pocieszenie jadłam czekoladę. Może na chwilę było mi lepiej, podczas jedzenia ale zaraz potem dochodziły wyrzuty sumienia, że ją zjadłam. Po czym mówiłam sobie, że przecież coś mi się należy przy tych moich smutkach i sięgałam po kolejny "smakołyk". Czy też tak macie? Ja postanowiłam z tym zawalczyć.

Dlaczego? Przede wszystkim dla zdrowia i dla mojej rodziny. Chcę być zdrowa dla nich i aby oni również byli. Wspólnie z mężem propagujemy zdrowy tryb życia i wspieramy się nawzajem. Razem przechodziliśmy przez detoks i nie wiem czy bez niego by mi się udało. Robiliśmy to z myślą o naszej córeczce, żebyśmy byli dla niej zdrowi nie tylko dziś i jutro ale również za 20 lat. Wiadomo, że rzucenie cukru tego nie gwarantuje, jednak na pewno pomoże.

Jak to zrobiliśmy? U nas trwało to rok ale potrzebowaliśmy pół roku, żeby sobie uświadomić że jesteśmy uzależnieni. Najpierw myśleliśmy, że od cukru. Więc przestaliśmy go używać w przygotowywanych przez nas potrawach. Niestety zdarzały nam się dni, gdy kupowaliśmy gotowe ciasta i sklepowe słodycze. Dodam, że nie piliśmy napojów słodzonych gazowanych ale zdarzyło nam się parę razy wypić kupne soki ale to bardzo rzadko. Jeśli chodzi o napoje, to najgorsza była słodzona kawa. Herbatę piję gorzką od 15 lat.
W każdym razie po tym pół roku przeszkadzało nam to, że nadal kupujemy słodycze. Mnie nie zawsze chciało się coś piec czy robić a ze sklepu to zawsze szybciej i można już zjeść po drodze do domu. Zaczęliśmy to ograniczać. Było ciężko, dla mnie najtrudniej było zrezygnować z lodów, tym bardziej że akurat było lato i to takie upalne... łatwo się domyślić, że się nie udało. Męczyłam się kilka dni, aż w końcu nie wytrzymywałam. Doszliśmy do wniosku, że sami nie damy sobie rady. Wtedy dowiedziałam się o Sarze Wilson i jej 8-mio tygodniowym programie rzucania cukru. Zaciekawiona tematem, trochę poczytałam i postanowiłam spróbować. Kupiłam jej książkę i bardzo pozytywnie nastawiona wyznaczyłam sobie cel. Postanowiłam jednak nie podchodzić to tego bardzo poważnie, raczej na zasadzie "a co mi szkodzi spróbować". Nie lubię konkretnych wytycznych, dokładnych jadłospisów czy terminów jedzenia, gdyż to sprawia że jeszcze bardziej chce mi się jeść inaczej. Książka "Rzucam cukier" jest jednak inna pod tym względem, dlatego też mi się spodobała.

Jeśli również podejrzewasz, że jesteś uzależniona/y od cukru lub chciałabyś/chciałbyś się sprawdzić, to polecam ten program. W kolejnych postach opiszę, jak detoks wyglądał u mnie i jak przejść przez te 8 tygodni. Dziś dodam jeszcze tylko, że było ciężko. Jednak było warto, gdyż teraz czuję się oczyszczona, zdrowsza i szczęśliwsza, bo w końcu mam pełną kontrolę nad swoim ciałem i umysłem :)


sobota, 21 listopada 2015

Mleko jaglane waniliowe


Mleko jest niezbędnym dodatkiem w mojej kuchni. Używam go codziennie, choćby do porannej kawy zbożowej ;) ale też do różnych dań, sosów, owsianek czy deserów. Lubię również wypić szklankę ciepłego mleka, szczególnie w te chłodne ostatnio dni.
Najczęściej pijamy mleka roślinne, które robię sama. Pyszne mleka orzechowe, takie jak kokosowe, migdałowe czy z nerkowców są moimi ulubionymi. Równie często robię mleko jaglane, szczególnie jesienią i zimą. Takie mleko robię z różnymi dodatkami, które zmieniają jego smak. Poniżej podaję przepis na mleko waniliowe, które według mnie jest dość uniwersalne. Na jego bazie można też tworzyć mleka o innych smakach, dodając np. orzechy laskowe, sezam, słonecznik czy choćby cynamon. Wszystko zależy od naszych upodobań :)

Składniki :
1/2 szklanki surowej kaszy jaglanej
1 szklanka wody do ugotowania kaszy
1/2 laski wanilii
1/3 szklanki migdałów lub nerkowców
2,5-3 szklanki wody do zrobienia mleka


Dodam jeszcze, że ja nigdy nie gotuję połowy szklanki kaszy i również polecam ugotować całą szklankę, wtedy w 2 szklankach wody. Pozostała część ugotowanej kaszy na pewno się nie zmarnuje, a jeśli nie będziecie mieli pomysłu z czym ją przyrządzić można przechowywać ją w lodówce przez 2-3 dni by po tym czasie zrobić kolejne mleko :) lub po prostu zamrozić.

Kaszę jaglaną możemy przygotować na dwa sposoby. Albo płuczemy ją bardzo dokładnie zimną wodą a następnie zalewamy wrzątkiem. Albo, tak jak robię ostatnio by wydaje mi się jakoś szybciej ;) prażymy w garnku chwilę i następnie zalewamy wrzątkiem. W tym drugim przypadku musimy tylko uważać, by nie spalić kaszy; delikatnie uprażona będzie uwalniać jakby orzechowy aromat. Następnie zalewamy kaszę wrzątkiem i gotujemy na bardzo małym ogniu do czasu wchłonięcia całego płynu, około 15-20 minut.

Do przygotowania mleka kaszę gotujemy z połową laski wanilii. Jeśli będziemy używać zwykłego blendera moczymy wcześniej orzechy, migdały najlepiej przez noc, nerkowce wystarczy 5-6 godzin. Jeśli natomiast mamy blender wysokoobrotowy to ten etap można pominąć. Do kielicha blendera wkładamy ugotowaną kaszę razem z ziarenkami wanilii, dodajemy orzechy i wodę i całość dokładnie blendujemy do połączenia składników. Jeśli używamy blendera wysokoobrotowego, to mleko już jest gotowe, jeśli jednak blender ma słabszą moc polecam przecedzić napój przez gazę lub pieluszkę tetrową.

Smacznego :)



Kuchnia wegetariańska i wegańskaMenu dla przyszłej mamy
Menu dla diabetyka

sobota, 14 listopada 2015

Kakaowe płatki amarantusowe z jarmużem


Śniadania zazwyczaj wyglądają u mnie dość podobnie, tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Mniej więcej co drugi dzień jem jakąś owsiankę, kaszę, płatki przygotowane na różne sposoby. Szczególnie jeśli jestem przed porannym treningiem, to taka gorąca owsianka to dla mnie podstawa. Kiedyś tak jadłam codziennie. Od jakiegoś czasu jednak wplatam w mój jadłospis również tzw. tłuste śniadania na bazie jajek, takie jak babeczki jajeczne, jajecznicę czy omlety. Rzeczywiście są one również sycące i choć coraz bliżej mi do diety paleo to jednak cenię sobie różnorodność.
"Owsianka", którą dzisiaj opisuję, to naprawdę bomba energetyczna. Jest smaczna, sycąca i pełna wartościowych składników. Dla mnie to pozycja do obowiązkowego powtórzenia :) 
Jeśli nie macie płatków z amarantusem, możecie użyć np. ugotowaną komosę ryżową lub płatki owsiane czy jaglane. Jeśli jednak lubicie takie śniadania, to polecam się zaopatrzyć w amarantusowe, na pewno się nie zmarnują ;)

Składniki:
1/4 szklanki orzechów (u mnie mix włoskich, laskowych i nerkowców)
2 łyżki wiórków kokosowych (bez siarki)
1 łyżka nasion chia
1 łyżka siemienia lnianego
4 łodygi jarmużu lub szklanka poszatkowanych liści
3/4 szklanki płatków z amarantusa
1,5 - 2 szklanki mleka (u mnie roślinne kokosowe)
2 łyżeczki oleju kokosowego
1,5 łyżki kakao (surowego)
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka lucumy (opcjonalnie)

Orzechy miksujemy w malakserze lub drobno siekamy. Dodajemy do nich nasiona chia i wiórki kokosowe, odstawiamy na bok. Liście jarmużu obieramy z łodyg i siekamy na drobno w malakserze. Łodygi są gorzkie i ciężkostrawne. Do rondla wlewamy 1,5 szklanki mleka, dodajemy amarantus i posiekany jarmuż. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i dodajemy olej kokosowy, mieszamy żeby się rozpuścił i połączył z resztą składników. Następnie dodajemy pozostałe składniki i całość mieszamy. Po kilku minutach płatki powinny wchłonąć cały płyn. Jeśli będzie za gęste można dolać jeszcze trochę mleka do uzyskania konsystencji jaką lubimy. Gotowe danie przekładamy do miseczki i posypujemy obficie przygotowaną wcześniej mieszanką orzechów (ja najpierw tak mało posypałam, później dołożyłam orzechów ale już nie było czasu na zdjęcia ;)

Smacznego :)




Zdrowe, ciepłe śniadanie w jesiennym klimacieBezglutenowe śniadanie dla dzieckaKuchnia wegetariańska i wegańskaMenu dla diabetyka Menu dla przyszłej mamy