Menu

niedziela, 29 listopada 2015

Detoks cukrowy - tydzień pierwszy

Rzucenie cukru nie jest łatwą sprawą. Ja zakończyłam 8-tygodniowy program detoksu dopiero 3 tygodnie temu. Z jednej strony jeszcze dokładnie pamiętam jak to było przed i w trakcie detoksu, z drugiej jednak aż trudno mi uwierzyć, że naprawdę nie ciągnie mnie teraz do cukru! Oczywiście znajdą się osoby, które powiedzą, że przecież cukier jest potrzebny do prawidłowego funkcjonowania. Oczywiście, że tak! Sęk w tym, że potrzebujemy go o wiele mniej niż rzeczywiście go spożywamy. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca spożycie cukru do 25g dziennie, czyli około 5-6 łyżeczek. Dla kogoś, kto je tak jak ja jadłam, to może się wydawać dużo, bo przecież nie słodzę kawy, herbaty, nie piję napojów gazowanych (10 łyżeczek w puszce napoju), nie jem fast foodów... no tak, tylko cukier ukryty w dzisiejszych czasach niestety znajduje się w większości produktów. Np. w jednej łyżce keczupu znajduje się 1 łyżeczka cukru :/ tak więc w postaci ukrytej i ja jadłam cukier. Poza tym miód, owoce suszone zawierają mnóstwo uzależniającej fruktozy. Nawet jeśli nie jemy ich w zwykłej postaci, sprawdźcie skład pierwszego lepszego batonika "bez cukru", jest napakowany suszonymi owocami i miodem, a to jeszcze nie jest najgorsze, bo większość ciągle zawiera syrop glukozowo-fruktozowy.

Wracając do ilości cukru jaką spożywałam, to u mnie było około 30-35 łyżeczek! Nawet jeśli nie był to cukier w czystej postaci, tylko "zdrowy" cukier, to on też uzależnia. Dlatego na czas detoksu trzeba odstawić każdy cukier, każdy produkt który zawiera fruktozę, nie ważne czy jest to sos sojowy, batonik energetyczny bio czy czysty miód od znajomego bartnika, świeże owoce i soki owocowe. Po prostu trzeba pójść na całość. Będzie paskudnie ale tylko przez pewien czas, u mnie najgorszy był 3 i 4 tydzień, niektórzy męczą się przez 6 tygodni ale później jest już tylko lepiej i jak obiecuje Sarah Wilson już zawsze będziemy czuć się wolni ;) u mnie to dopiero 3 tygodnie ale jak na razie się sprawdza :)


No to zaczynamy!
Weźmy głęboki wdech i powoli wypuśćmy powietrze... Spokojnie, nie będzie źle, pierwszy tydzień jest całkiem przyjemny. Chodzi o to, że nie przestajemy jeść cukru od teraz, po to jest pierwszy tydzień, by łagodnie przygotować organizm do odstawienia. Pomyślcie sobie ile cukru zjadacie i w jakich produktach najczęściej. Wybierzcie część z nich, ja bym nazwała ją tą najgorszą i z niej zrezygnujcie. Niech to będzie taka rozgrzewka. Bezpośrednie zakazy najłatwiej się łamie, a w ten sposób delikatnie będziemy oczyszczać nasz organizm. Wg programu jest to pierwszy tydzień, jeśli jednak będziemy czuli że potrzebujemy więcej czasu, można go przedłużyć do dwóch. Pamiętajmy tylko aby nie zostać na tym etapie. Polecam też podejście, o którym pisałam w poprzednim poście "a co mi zależy spróbować". Wtedy w głowie nie będzie nękała nas myśl, że czegoś nie możemy, że zabrania nam się tego, tak jak jest przy niektórych dietach. Tak jest o wiele łatwiej. Jeśli macie możliwość rzucania cukru razem z kimś innym, to naprawdę ułatwia sprawę, bo można się wspólnie wspierać i motywować. Fajnie, gdyby to był ktoś z domowników, gdyż sprawy na pewno nie ułatwi nam patrzenie jak inni się zajadają ciastkami... jeśli nie, to może chociaż ktoś z kim będziemy w kontakcie, tak żeby było z kim przybić sobie piątkę (choćby wirtualną) po każdym dniu :) jeśli nie znajdziecie nikogo takiego, to nie jest to też wymówka. Zawsze możecie napisać do mnie :)

"Im mniej cukru w Twoim organizmie w chwili wkraczania w 2. tydzień, tym łatwiej Ci pójdzie"

Ja aby zmniejszyć ilość spożywanego cukru w pierwszym tygodniu zrezygnowałam z miodu i suszonych owoców. Nie jadłam już wtedy innych zamienników cukru (syrop daktylowy, z agawy itp), nie jadłam kupnych słodyczy, nie piłam napojów gazowanych ani soków. Dlatego to jest bardzo indywidualna sprawa. Mogłam sobie powiedzieć, że w sumie inni jedzą dużo więcej niż ja więc w sumie nie muszę nic ograniczać w pierwszym tygodniu ale to by było oszukiwanie samego siebie, poza tym później byłoby mi zapewne trudniej.

Poniżej kilka rad, jak delikatnie zmniejszyć ilość cukru w naszej diecie:
- zamiast kanapki z dżemem - kanapka z masłem orzechowymi plasterkiem awokado lub papryki;
- nabiał zamieńmy na pełnotłusty, ten o obniżonej zawartości tłuszczu często zawiera dodatkowy cukier; jogurt grecki zamiast owocowego
- do owsianki dodajmy orzechy i świeże owoce zamiast suszonych
- woda i herbata zamiast napojów gazowanych
- w kinie popcorn zamiast cukierków
- po obiedzie ser zamiast deseru
- jeśli słodzicie herbatę czy kawę zmniejszcie ilość cukru o połowę a za to dodajcie mleka (jest słodkie a nie zawiera fruktozy)
- jeśli musicie wypić napój gazowany, wybierzcie ten w wersji light ale jest to dozwolone tylko w pierwszym tygodniu ;)

Polecam również zaprzyjaźnić się z wanilią, cynamonem i orzechami, szczególnie kokosem. Te produkty nie raz pomogły mi w trudnych chwilach. Warto włączyć je do jadłospisu już na samym początku. Są pozbawione fruktozy i słodkie! Na początku może nie tak bardzo ale w miarę upływu czasu smak będzie się nam zmieniał. Teraz gdy zamawiam latte w kawiarni posypuję ją sobie cynamonem i dla mnie jest bardzo słodka i aromatyczna i o ile lepsza od tych smakowych dosładzanych sztucznymi syropami!

"Kiedy mówię o rzucaniu cukru, mam na myśli fruktozę"

To właśnie fruktoza ma działanie uzależniające. Niebezpieczna jest ta sztucznie dodawana do produktów, jednak na czas detoksu trzeba całkowicie wyeliminować ją z naszego jadłospisu. Dlatego nie możemy jeść również świeżych owoców ale to po pierwszym tygodniu dopiero :)

Kilka faktów, dlaczego fruktoza jest naszym wrogiem:
1. Fruktoza sprawia, że więcej jemy.
2. Fruktoza zmienia się bezpośrednio w tłuszcz.
3. Hamuje funkcjonowanie układu odpornościowego.
4. Przyspiesza proces starzenia i zwiększa ryzyko demencji.
5. Ma związek z rozwoje raka piersi, jajników, prostaty, odbytnicy, trzustki, płuc, woreczka żółciowego i żołądka.
6. Powoduje nadkwasotę i niestrawność.

Podsumowując w pierwszym tygodniu ograniczamy spożycie fruktozy. Każdy swoją miarą, nie powinno to sprawić Wam większego problemu po pierwsze dlatego, że to tylko ograniczenie, a po drugie w końcu jesteśmy zmotywowani i pozytywnie nastawieni i pełni wiary we własne siły!




















Jeśli zdecydujesz się na podjęcie wyzwania i przejdziesz przez pierwszy tydzień napisz proszę jakie są Twoje odczucia. Jestem ciekawa, czy będzie podobnie jak u mnie, a może coś Cię zaskoczy? Jak by nie było, to trzymam kciuki :)

środa, 25 listopada 2015

Pesto z jarmużu z jajecznicą


Coraz więcej osób sięga po jarmuż, jest on i moim ulubieńcem. Nie bez powodu nazywany jest królem warzyw! Jest bogatym źródłem żelaza, wapnia, witamin. Szczególnie A, C i K. Polecany jest również podczas oczyszczania organizmu, dzięki temu że zawiera chlorofil, błonnik i siarkę jest idealny przy detoksie wątroby. Najczęściej przyrządzamy z nim smoothie i koktajle, jest to też najłatwiejsze jego użycie. Sama pijam takie często. Teraz jednak, gdy jest na niego sezon i coraz częściej możemy kupić świeży jarmuż na lokalnych bazarkach, polecam Wam włączyć go do swojej, nawet codziennej diety. Prostym sposobem na wykorzystanie liści jarmużu jest zrobienie z niego pesto. A pesto możemy już używać do czego tylko będziemy chcieli. Popularnie z makaronem, jako smarowidło, dodatek do mięs, ryb czy gotowanych warzyw... lub tak jak ja dzisiaj z jajecznicą na śniadanie. 

Składniki
Pesto:
1 pęczek jarmużu (same liście, łodygi są twarde i ciężkostrawne)
2 gałązki szczypioru
2 ząbki czosnku
4 łyżki oliwy z oliwek
sok z 1 cytryny
1/4 szklanki tartego parmezanu (lub innego twardego sera)
pieprz do smaku

Jarmuż gotujemy na parze przez około 3-4 minuty. Następnie blendujemy go z resztą składników do powstania jednolitej masy. Pesto możemy przechowywać w lodówce do tygodnia lub zamrozić pod warstwą oleju.

Jajecznica (porcja dla 1 osoby):
3 jajka
1 kopiasta łyżka pesto
pół łyżeczki masła klarowanego
3-4 łyżki zielonego groszku ugotowanego na parze

Na roztopione masło wbijamy jajka. Mieszamy, gdy zaczną się ścinać delikatnie przekładamy je na drugą stronę. Po chwili dodajemy pesto i delikatnie mieszamy. Po około minucie zdejmujemy patelnię z palnika ale jajecznicę jeszcze na niej zostawiamy. Po chwili delikatnie mieszamy i sprawdzamy, czy jest odpowiednio usmażona. Podajemy z ulubionymi warzywami, np. zielonym groszkiem.

Smacznego :)




Kuchnia wegetariańska i wegańskaMenu dla diabetyka Zdrowe, ciepłe śniadanie w jesiennym klimacie

niedziela, 22 listopada 2015

Jak i dlaczego rzuciłam cukier

Tym razem chciałam napisać trochę inny post niż zwykle i tym samym zapoczątkować serię takich postów na blogu. Nie będzie w nim przepisów, jednak mam nadzieję, że znajdą się inne przydatne informacje :) jak już może zauważyliście w moich daniach nie używam cukru. Właściwie, to już w pierwszym poście o tym wspominałam. Przypomnę więc tylko, że od roku nie używam w ogóle białego/brązowego cukru we wszystkich daniach i napojach przeze mnie przygotowywanych. Powiem szczerze, że pomimo tego, że jestem miłośniczką słodkiego smaku wcale nie było mi trudno zrezygnować z cukru. Dlaczego? Zapewne dlatego, że po prostu zamieniłam go na inne substancje słodzące, które uważałam za zdrowe. Teraz uważam, że trochę wpadłam w pułapkę "zdrowego" odżywiania. Z drugiej strony tzw. rzucenie cukru wcale nie jest łatwą sprawą, gdyż większość z nas jest od niego uzależniona. Osoby nie jedzące słodyczy nadal spożywają cukier w nadmiernych ilościach nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jest to ukryty cukier, który producenci żywności dodają do swoich produktów.

Jak już wspomniałam rezygnując z białego cukru zamieniłam go na słodziwa takie jak miód, syrop klonowy, daktylowy, ksylitol, stewię i moje ulubione - owoce suszone! Było super, bo przecież zdrowo się odżywiałam a do tego smacznie :) Nie mówię, że te substancje są złe, jednak trzeba zachować umiar w ich spożywaniu. Gdy zjemy kawałek ciasta z syropem klonowym raz na jakiś czas, to nie będzie nic złego, jednak słodząc codzienną (oby jedną) kawę dwoma łyżeczkami miodu zamiast cukru tak naprawdę oszukujemy sami siebie. A tak właśnie u mnie było. O ile wcześniej mało piekłam, gdyż dbałam o linię ;) to gdy zaczęłam piec bez cukrowo czasami nie było dnia bez jakiejś, choćby małej, słodkości. Albo zamiast zjeść jeden kawałek ciasta, jadłam 3, bo to przecież takie zdrowe i bez cukru. W moim przypadku dodatkowym bodźcem do zajadania się słodyczami są różne smutki. Tak miałam zawsze, odkąd pamiętam. Coś się nie udało, to na pocieszenie jadłam czekoladę. Może na chwilę było mi lepiej, podczas jedzenia ale zaraz potem dochodziły wyrzuty sumienia, że ją zjadłam. Po czym mówiłam sobie, że przecież coś mi się należy przy tych moich smutkach i sięgałam po kolejny "smakołyk". Czy też tak macie? Ja postanowiłam z tym zawalczyć.

Dlaczego? Przede wszystkim dla zdrowia i dla mojej rodziny. Chcę być zdrowa dla nich i aby oni również byli. Wspólnie z mężem propagujemy zdrowy tryb życia i wspieramy się nawzajem. Razem przechodziliśmy przez detoks i nie wiem czy bez niego by mi się udało. Robiliśmy to z myślą o naszej córeczce, żebyśmy byli dla niej zdrowi nie tylko dziś i jutro ale również za 20 lat. Wiadomo, że rzucenie cukru tego nie gwarantuje, jednak na pewno pomoże.

Jak to zrobiliśmy? U nas trwało to rok ale potrzebowaliśmy pół roku, żeby sobie uświadomić że jesteśmy uzależnieni. Najpierw myśleliśmy, że od cukru. Więc przestaliśmy go używać w przygotowywanych przez nas potrawach. Niestety zdarzały nam się dni, gdy kupowaliśmy gotowe ciasta i sklepowe słodycze. Dodam, że nie piliśmy napojów słodzonych gazowanych ale zdarzyło nam się parę razy wypić kupne soki ale to bardzo rzadko. Jeśli chodzi o napoje, to najgorsza była słodzona kawa. Herbatę piję gorzką od 15 lat.
W każdym razie po tym pół roku przeszkadzało nam to, że nadal kupujemy słodycze. Mnie nie zawsze chciało się coś piec czy robić a ze sklepu to zawsze szybciej i można już zjeść po drodze do domu. Zaczęliśmy to ograniczać. Było ciężko, dla mnie najtrudniej było zrezygnować z lodów, tym bardziej że akurat było lato i to takie upalne... łatwo się domyślić, że się nie udało. Męczyłam się kilka dni, aż w końcu nie wytrzymywałam. Doszliśmy do wniosku, że sami nie damy sobie rady. Wtedy dowiedziałam się o Sarze Wilson i jej 8-mio tygodniowym programie rzucania cukru. Zaciekawiona tematem, trochę poczytałam i postanowiłam spróbować. Kupiłam jej książkę i bardzo pozytywnie nastawiona wyznaczyłam sobie cel. Postanowiłam jednak nie podchodzić to tego bardzo poważnie, raczej na zasadzie "a co mi szkodzi spróbować". Nie lubię konkretnych wytycznych, dokładnych jadłospisów czy terminów jedzenia, gdyż to sprawia że jeszcze bardziej chce mi się jeść inaczej. Książka "Rzucam cukier" jest jednak inna pod tym względem, dlatego też mi się spodobała.

Jeśli również podejrzewasz, że jesteś uzależniona/y od cukru lub chciałabyś/chciałbyś się sprawdzić, to polecam ten program. W kolejnych postach opiszę, jak detoks wyglądał u mnie i jak przejść przez te 8 tygodni. Dziś dodam jeszcze tylko, że było ciężko. Jednak było warto, gdyż teraz czuję się oczyszczona, zdrowsza i szczęśliwsza, bo w końcu mam pełną kontrolę nad swoim ciałem i umysłem :)


sobota, 21 listopada 2015

Mleko jaglane waniliowe


Mleko jest niezbędnym dodatkiem w mojej kuchni. Używam go codziennie, choćby do porannej kawy zbożowej ;) ale też do różnych dań, sosów, owsianek czy deserów. Lubię również wypić szklankę ciepłego mleka, szczególnie w te chłodne ostatnio dni.
Najczęściej pijamy mleka roślinne, które robię sama. Pyszne mleka orzechowe, takie jak kokosowe, migdałowe czy z nerkowców są moimi ulubionymi. Równie często robię mleko jaglane, szczególnie jesienią i zimą. Takie mleko robię z różnymi dodatkami, które zmieniają jego smak. Poniżej podaję przepis na mleko waniliowe, które według mnie jest dość uniwersalne. Na jego bazie można też tworzyć mleka o innych smakach, dodając np. orzechy laskowe, sezam, słonecznik czy choćby cynamon. Wszystko zależy od naszych upodobań :)

Składniki :
1/2 szklanki surowej kaszy jaglanej
1 szklanka wody do ugotowania kaszy
1/2 laski wanilii
1/3 szklanki migdałów lub nerkowców
2,5-3 szklanki wody do zrobienia mleka


Dodam jeszcze, że ja nigdy nie gotuję połowy szklanki kaszy i również polecam ugotować całą szklankę, wtedy w 2 szklankach wody. Pozostała część ugotowanej kaszy na pewno się nie zmarnuje, a jeśli nie będziecie mieli pomysłu z czym ją przyrządzić można przechowywać ją w lodówce przez 2-3 dni by po tym czasie zrobić kolejne mleko :) lub po prostu zamrozić.

Kaszę jaglaną możemy przygotować na dwa sposoby. Albo płuczemy ją bardzo dokładnie zimną wodą a następnie zalewamy wrzątkiem. Albo, tak jak robię ostatnio by wydaje mi się jakoś szybciej ;) prażymy w garnku chwilę i następnie zalewamy wrzątkiem. W tym drugim przypadku musimy tylko uważać, by nie spalić kaszy; delikatnie uprażona będzie uwalniać jakby orzechowy aromat. Następnie zalewamy kaszę wrzątkiem i gotujemy na bardzo małym ogniu do czasu wchłonięcia całego płynu, około 15-20 minut.

Do przygotowania mleka kaszę gotujemy z połową laski wanilii. Jeśli będziemy używać zwykłego blendera moczymy wcześniej orzechy, migdały najlepiej przez noc, nerkowce wystarczy 5-6 godzin. Jeśli natomiast mamy blender wysokoobrotowy to ten etap można pominąć. Do kielicha blendera wkładamy ugotowaną kaszę razem z ziarenkami wanilii, dodajemy orzechy i wodę i całość dokładnie blendujemy do połączenia składników. Jeśli używamy blendera wysokoobrotowego, to mleko już jest gotowe, jeśli jednak blender ma słabszą moc polecam przecedzić napój przez gazę lub pieluszkę tetrową.

Smacznego :)



Kuchnia wegetariańska i wegańskaMenu dla przyszłej mamy
Menu dla diabetyka

sobota, 14 listopada 2015

Kakaowe płatki amarantusowe z jarmużem


Śniadania zazwyczaj wyglądają u mnie dość podobnie, tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Mniej więcej co drugi dzień jem jakąś owsiankę, kaszę, płatki przygotowane na różne sposoby. Szczególnie jeśli jestem przed porannym treningiem, to taka gorąca owsianka to dla mnie podstawa. Kiedyś tak jadłam codziennie. Od jakiegoś czasu jednak wplatam w mój jadłospis również tzw. tłuste śniadania na bazie jajek, takie jak babeczki jajeczne, jajecznicę czy omlety. Rzeczywiście są one również sycące i choć coraz bliżej mi do diety paleo to jednak cenię sobie różnorodność.
"Owsianka", którą dzisiaj opisuję, to naprawdę bomba energetyczna. Jest smaczna, sycąca i pełna wartościowych składników. Dla mnie to pozycja do obowiązkowego powtórzenia :) 
Jeśli nie macie płatków z amarantusem, możecie użyć np. ugotowaną komosę ryżową lub płatki owsiane czy jaglane. Jeśli jednak lubicie takie śniadania, to polecam się zaopatrzyć w amarantusowe, na pewno się nie zmarnują ;)

Składniki:
1/4 szklanki orzechów (u mnie mix włoskich, laskowych i nerkowców)
2 łyżki wiórków kokosowych (bez siarki)
1 łyżka nasion chia
1 łyżka siemienia lnianego
4 łodygi jarmużu lub szklanka poszatkowanych liści
3/4 szklanki płatków z amarantusa
1,5 - 2 szklanki mleka (u mnie roślinne kokosowe)
2 łyżeczki oleju kokosowego
1,5 łyżki kakao (surowego)
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka lucumy (opcjonalnie)

Orzechy miksujemy w malakserze lub drobno siekamy. Dodajemy do nich nasiona chia i wiórki kokosowe, odstawiamy na bok. Liście jarmużu obieramy z łodyg i siekamy na drobno w malakserze. Łodygi są gorzkie i ciężkostrawne. Do rondla wlewamy 1,5 szklanki mleka, dodajemy amarantus i posiekany jarmuż. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i dodajemy olej kokosowy, mieszamy żeby się rozpuścił i połączył z resztą składników. Następnie dodajemy pozostałe składniki i całość mieszamy. Po kilku minutach płatki powinny wchłonąć cały płyn. Jeśli będzie za gęste można dolać jeszcze trochę mleka do uzyskania konsystencji jaką lubimy. Gotowe danie przekładamy do miseczki i posypujemy obficie przygotowaną wcześniej mieszanką orzechów (ja najpierw tak mało posypałam, później dołożyłam orzechów ale już nie było czasu na zdjęcia ;)

Smacznego :)




Zdrowe, ciepłe śniadanie w jesiennym klimacieBezglutenowe śniadanie dla dzieckaKuchnia wegetariańska i wegańskaMenu dla diabetyka Menu dla przyszłej mamy




środa, 11 listopada 2015

Praliny z batatów


Warto włączyć bataty do swojej kuchni, szczególnie teraz jesienią, gdy jest na nie sezon. Trudno jest mi porównać je z ziemniakami, choć wiele osób tak robi. Dla mnie oprócz niewątpliwie większych wartości odżywczych, bataty mają po prostu inny smak. Nie nazwałabym ich na pewno zamiennikiem ziemniaka. Jednak dzięki swojej naturalnej słodyczy można stworzyć z nimi wiele ciekawych dań. Puree możemy zrobić z batatów pieczonych lub ugotowanych na parze. Gdy warzywa się ugotują po prostu blendujemy je na gładką masę. Ja takie puree wykorzystałam dzisiaj do zrobienia słodkiej i zdrowej bez cukrowej przekąski.

Składniki:

1 szklanka puree z batatów
3 łyżki oleju kokosowego (płynnego)
1 łyżka mąki kokosowej
1-2 łyżki syropu ryżowego
wiórki kokosowe do obtoczenia pralinek

Wszystkie składniki oprócz wiórków kokosowych dokładnie mieszamy. Miskę z masą przykrywamy lub owijamy folią spożywczą i odkładamy do lodówki na minimum godzinę. Po tym czasie nabieramy niewielką ilość zgęstniałej masy (np. łyżeczką) i formujemy z niej kulki, które obtaczamy w wiórkach kokosowych. Praliny odkładamy do lodówki na 30 minut. Takie trufle można przechowywać w zamkniętym pojemniku w lodówce około tygodnia.

Smacznego :)





Jesień pełna warzywKuchnia wegetariańska i wegańskaJesienne słodkości!
Menu dla przyszłej mamy
Menu dla diabetyka Prezenty na Mikołajki IIBezglutenowe śniadanie dla dziecka


czwartek, 5 listopada 2015

Babeczki jajeczne


Babeczki są właściwie bekonowo-jajeczne i jeśli lubicie zjeść na śniadanie jajka na bekonie, to ten przepis na pewno przypadnie Wam do gustu. Są one proste do przygotowania i co dla mnie jest dużym plusem nie trzeba ich jeść od razu, gdyż są wyśmienite również na zimno. Można je ewentualnie odgrzać w mikrofali. Oczywiście polecam je na gorąco zaraz po upieczeniu ale śmiało można je zabrać do pracy i zjeść na lunch. Do tego są bardzo sycące, dwie takie babeczki i dopiero będziemy mieć energię na cały poranek :) 
Ja tym razem zrobiłam wersję z serem feta i szczypiorkiem ale zamiast nich możemy dodać np. groszek lub brokuła (mogą być mrożone) lub inne ulubione dodatki.

Składniki na 6 porcji:
6 jajek
6 plastrów bekonu
kawałek sera feta
szczypiorek lub inne zioła

Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Foremki do muffinek (babeczek) smarujemy cienko tłuszczem, np. masłem klarowanym lub olejem kokosowym. Chyba że używamy silikonowych foremek, wtedy nie trzeba. Do każdej formy wkładamy plaster bekonu tak żeby przylegał do boków i spodu. Ja najpierw układałam naokoło a że miałam długie plastry to odrywałam kawałek i wykładałam nim spód muffiny. Do każdej babeczki wbijamy po jednym jajku. Wierzch posypujemy pokruszonym serem i posiekanym szczypiorkiem. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 15 minut, do ścięcia się białek. Po wyjęciu formy z piekarnika należy odczekać minutę a następnie wyjąć babeczki przy pomocy łyżki lub noża.

Smacznego :)




Zdrowe, ciepłe śniadanie w jesiennym klimacieMenu dla przyszłej mamy