Rzucenie cukru nie jest łatwą sprawą. Ja zakończyłam 8-tygodniowy program detoksu dopiero 3 tygodnie temu. Z jednej strony jeszcze dokładnie pamiętam jak to było przed i w trakcie detoksu, z drugiej jednak aż trudno mi uwierzyć, że naprawdę nie ciągnie mnie teraz do cukru! Oczywiście znajdą się osoby, które powiedzą, że przecież cukier jest potrzebny do prawidłowego funkcjonowania. Oczywiście, że tak! Sęk w tym, że potrzebujemy go o wiele mniej niż rzeczywiście go spożywamy. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca spożycie cukru do 25g dziennie, czyli około 5-6 łyżeczek. Dla kogoś, kto je tak jak ja jadłam, to może się wydawać dużo, bo przecież nie słodzę kawy, herbaty, nie piję napojów gazowanych (10 łyżeczek w puszce napoju), nie jem fast foodów... no tak, tylko cukier ukryty w dzisiejszych czasach niestety znajduje się w większości produktów. Np. w jednej łyżce keczupu znajduje się 1 łyżeczka cukru :/ tak więc w postaci ukrytej i ja jadłam cukier. Poza tym miód, owoce suszone zawierają mnóstwo uzależniającej fruktozy. Nawet jeśli nie jemy ich w zwykłej postaci, sprawdźcie skład pierwszego lepszego batonika "bez cukru", jest napakowany suszonymi owocami i miodem, a to jeszcze nie jest najgorsze, bo większość ciągle zawiera syrop glukozowo-fruktozowy.
Wracając do ilości cukru jaką spożywałam, to u mnie było około 30-35 łyżeczek! Nawet jeśli nie był to cukier w czystej postaci, tylko "zdrowy" cukier, to on też uzależnia. Dlatego na czas detoksu trzeba odstawić każdy cukier, każdy produkt który zawiera fruktozę, nie ważne czy jest to sos sojowy, batonik energetyczny bio czy czysty miód od znajomego bartnika, świeże owoce i soki owocowe. Po prostu trzeba pójść na całość. Będzie paskudnie ale tylko przez pewien czas, u mnie najgorszy był 3 i 4 tydzień, niektórzy męczą się przez 6 tygodni ale później jest już tylko lepiej i jak obiecuje Sarah Wilson już zawsze będziemy czuć się wolni ;) u mnie to dopiero 3 tygodnie ale jak na razie się sprawdza :)
No to zaczynamy!
Weźmy głęboki wdech i powoli wypuśćmy powietrze... Spokojnie, nie będzie źle, pierwszy tydzień jest całkiem przyjemny. Chodzi o to, że nie przestajemy jeść cukru od teraz, po to jest pierwszy tydzień, by łagodnie przygotować organizm do odstawienia. Pomyślcie sobie ile cukru zjadacie i w jakich produktach najczęściej. Wybierzcie część z nich, ja bym nazwała ją tą najgorszą i z niej zrezygnujcie. Niech to będzie taka rozgrzewka. Bezpośrednie zakazy najłatwiej się łamie, a w ten sposób delikatnie będziemy oczyszczać nasz organizm. Wg programu jest to pierwszy tydzień, jeśli jednak będziemy czuli że potrzebujemy więcej czasu, można go przedłużyć do dwóch. Pamiętajmy tylko aby nie zostać na tym etapie. Polecam też podejście, o którym pisałam w poprzednim poście "a co mi zależy spróbować". Wtedy w głowie nie będzie nękała nas myśl, że czegoś nie możemy, że zabrania nam się tego, tak jak jest przy niektórych dietach. Tak jest o wiele łatwiej. Jeśli macie możliwość rzucania cukru razem z kimś innym, to naprawdę ułatwia sprawę, bo można się wspólnie wspierać i motywować. Fajnie, gdyby to był ktoś z domowników, gdyż sprawy na pewno nie ułatwi nam patrzenie jak inni się zajadają ciastkami... jeśli nie, to może chociaż ktoś z kim będziemy w kontakcie, tak żeby było z kim przybić sobie piątkę (choćby wirtualną) po każdym dniu :) jeśli nie znajdziecie nikogo takiego, to nie jest to też wymówka. Zawsze możecie napisać do mnie :)
"Im mniej cukru w Twoim organizmie w chwili wkraczania w 2. tydzień, tym łatwiej Ci pójdzie"
Ja aby zmniejszyć ilość spożywanego cukru w pierwszym tygodniu zrezygnowałam z miodu i suszonych owoców. Nie jadłam już wtedy innych zamienników cukru (syrop daktylowy, z agawy itp), nie jadłam kupnych słodyczy, nie piłam napojów gazowanych ani soków. Dlatego to jest bardzo indywidualna sprawa. Mogłam sobie powiedzieć, że w sumie inni jedzą dużo więcej niż ja więc w sumie nie muszę nic ograniczać w pierwszym tygodniu ale to by było oszukiwanie samego siebie, poza tym później byłoby mi zapewne trudniej.
Poniżej kilka rad, jak delikatnie zmniejszyć ilość cukru w naszej diecie:
- zamiast kanapki z dżemem - kanapka z masłem orzechowymi plasterkiem awokado lub papryki;
- nabiał zamieńmy na pełnotłusty, ten o obniżonej zawartości tłuszczu często zawiera dodatkowy cukier; jogurt grecki zamiast owocowego
- do owsianki dodajmy orzechy i świeże owoce zamiast suszonych
- woda i herbata zamiast napojów gazowanych
- w kinie popcorn zamiast cukierków
- po obiedzie ser zamiast deseru
- jeśli słodzicie herbatę czy kawę zmniejszcie ilość cukru o połowę a za to dodajcie mleka (jest słodkie a nie zawiera fruktozy)
- jeśli musicie wypić napój gazowany, wybierzcie ten w wersji light ale jest to dozwolone tylko w pierwszym tygodniu ;)
Polecam również zaprzyjaźnić się z wanilią, cynamonem i orzechami, szczególnie kokosem. Te produkty nie raz pomogły mi w trudnych chwilach. Warto włączyć je do jadłospisu już na samym początku. Są pozbawione fruktozy i słodkie! Na początku może nie tak bardzo ale w miarę upływu czasu smak będzie się nam zmieniał. Teraz gdy zamawiam latte w kawiarni posypuję ją sobie cynamonem i dla mnie jest bardzo słodka i aromatyczna i o ile lepsza od tych smakowych dosładzanych sztucznymi syropami!
"Kiedy mówię o rzucaniu cukru, mam na myśli fruktozę"
To właśnie fruktoza ma działanie uzależniające. Niebezpieczna jest ta sztucznie dodawana do produktów, jednak na czas detoksu trzeba całkowicie wyeliminować ją z naszego jadłospisu. Dlatego nie możemy jeść również świeżych owoców ale to po pierwszym tygodniu dopiero :)
Kilka faktów, dlaczego fruktoza jest naszym wrogiem:
1. Fruktoza sprawia, że więcej jemy.
2. Fruktoza zmienia się bezpośrednio w tłuszcz.
3. Hamuje funkcjonowanie układu odpornościowego.
4. Przyspiesza proces starzenia i zwiększa ryzyko demencji.
5. Ma związek z rozwoje raka piersi, jajników, prostaty, odbytnicy, trzustki, płuc, woreczka żółciowego i żołądka.
6. Powoduje nadkwasotę i niestrawność.
Podsumowując w pierwszym tygodniu ograniczamy spożycie fruktozy. Każdy swoją miarą, nie powinno to sprawić Wam większego problemu po pierwsze dlatego, że to tylko ograniczenie, a po drugie w końcu jesteśmy zmotywowani i pozytywnie nastawieni i pełni wiary we własne siły!
Jeśli zdecydujesz się na podjęcie wyzwania i przejdziesz przez pierwszy tydzień napisz proszę jakie są Twoje odczucia. Jestem ciekawa, czy będzie podobnie jak u mnie, a może coś Cię zaskoczy? Jak by nie było, to trzymam kciuki :)